Archiwalna Strona Mirosław Wołoszyk - NieruchomoÅ›ci, dziaÅ‚ki, sprzedaż, imprezy MiÄ™dzyzdroje

wstecz

strefa mieszkańca

strefa turysty

***

Jestem marynarzem pływającym na wielkim
                                 życia oceanie
Tęsknię do Ciebie Ty moje kochanie.
Wiem, że wypatrujesz swego marynarza sercem
                                 kochając i pragnąc go szczerze.
Tyś jedyna jest portem, cicha ostoja
Dla spragnionego ciszy i spokoju woja.

Mirosław Wołoszyk

 

***

Dlaczego człowieku pytasz drugiego
                                  człowieka
Kiedy powinieneś zapytać siebie
                                  samego
Myśli są twoje a nie jego
Więc czemu pytasz go?

Mirosław Wołoszyk

 

***

Szczęśliwi są ludzie do nie doczekali końca
Jak ich synowie i córy, nie ujrzeli słońca
Kiedy biały człowiek w muszkiety uzbrojony
Napadł kraje, wyspy, rodzinne ich strony

Mirosław Wołoszyk

 

,,Wyspa”

Piękna jest ziemia, wyspa wolińska.
Wszędzie są lasy i dużo wody,
I najpiękniejsze jak nigdzie na świecie
Są słońca wschody oraz zachody.

Tu są jeziora polodowcowe
I najśliczniejsze pośród nich
Sztuczne Jezioro Turkusowe.

A kiedy wyjdziesz nad Bałtyk modry
To widzisz jaki jest  wielki
A dla rybaków w ryby jest szczodry.
Baza rybacka jest niedaleka
Tam szyper z rybą na ciebie czeka.

Plaża tu piękna w słońcu gorejąca
A tuż przy brzegu woda szemrząca.
W której można popływać i połowić ryby,
Czy też na spacer do lasu zachodzić na grzyby.
A przy okazji z żubrówką do żubrów zawitasz,
I pana żubra o zdrowie zapytasz.

Mirosław Wołoszyk

 

Na promenadzie tu w Międzyzdrojach
Pojeździsz dorożką, poznasz kowboja.
Który balladą ciebie podejmie
Na powitanie kapelusz zdejmie.
Śpiewać będzie tobie podczas przejażdżki
I anegdoty prawił, żebyś ty bracie dobrze się bawił.

Takie to są Międzyzdroje, że są żubry o kowboje.

Mirosław Wołoszyk

 

,,Piętno skazańca, okna”

Twarze przyklejone do szyb okiennych,
Obserwują życie biegnące po ulicach.
Twarze są martwe i niewyrażalne,
Nie wykazujące oznak życia.
Ich życie zamknięte jest za szybą.
Szybą oddzielającą je od świata,
Który skończył się dla nich wczoraj,
- Które już nie powróci.
- Żyją własnym życiem,
Życiem masek na twarz nałożonych.
Nie zdejmowalnych jak piętno skazańca,
Patrzącego na coraz to nowe maski.
Przebiegające pod ich oknami,
Maski ludzi żyjących własnym życiem.
Odmiennym od umarłych masek z okna,
Patrzą na ulicę niczym manekiny.
Wystawione w witrynie sklepu.
Jedno co potrafią to patrzeć martwym okiem,
Które opowiedziało by nie jedną historię ulicy,
Po której toczy się życie, nie ich życie.

Mirosław Wołoszyk

 

,,Kartka jak ściana płaczu”

Siadłem przy biurku swoim,
Pióro do ręki wziąłem i piszę wiersz.
O czym piszę? O bólu i męce jestestwa.
O tym, że pragnę miłości bliźniego i zrozumienia.
O tym, że jest mi smutno.

Do prawdy: każdy ma w sobie ścianę płaczu,
Nie ta pod którą modlą się synowie Abrahama,
Ale tą rzeczywistą, którą nosi każdy z nas – człowiek.
Pod którą można wypłakać się i wyżalić,
Temu, którego nie ma a który jest.

On wysłuchuje każdego człowieka,
Jak wysłuchał Hioba płaczącego i,
Wyżalającego się na niedolę swoją.

Tak też ja czynię,
Ścianą moją jest zapisana kartka papieru,
Na którą wylewam łzy spływające z oczu jak,
Inkaust z pióra, którym piszę.
Łzy gorzkie jak życie.

13/14 lutego 2011 roku

Mirosław Wołoszyk

 

***

Gdzie są zimy groźne i mroźne
Gdzie są te śniegi w słońcu skrzące
Dzieci bawiące się podczas sanny
Zjeżdżające na sankach podlotki, panny.
Pamiętam zimy tęgie i ostre mrozy
Co okrywały cały świat Boży
Bałtyk skuty lodem był aż po horyzont
Statki zaś stały w porcie przy kei
Oszronione były ( będąc ) w śnieżnej zawiei
Helikoptery nad zatoką przelatywały
I dynamitem szlak udrożniały.
Były to zimy białe i mrozy tęgie
A śnieg sypał, mróz mroził, jak na potęgę.

Mirosław Wołoszyk

 

***

Mewa białoskrzydłe bluźnierstwo rzucone wiatrowi
Naigrywająca się z wściekłych podmuchów jego
Śnieżnobiałymi skrzydłami zakreślająca ósemki
Pod szarym nie niebieskim niebem.
Swobodna w istocie swojej i wolna…
Poddająca się jedynie  regułom fizyki
I nie znająca strachu przed wysokością
potrafiąca jak helikopter zatrzymać się w powietrzu
I zawisnąć jak przekleństwo nad ziemią i wodą
By raptem dolecieć do fali doprowadzając ją
Do wściekłości i bezsilnego pienienia się
Aby za chwilę wznieść się wysoko pod niebo tam
Gdzie wiatr ciska bezsilnie podmuchy swoje
Gdy ona szybując wykorzystuje każdy jego podmuch
Sprawiając sobie radość z naigrywania się z niego
Mewa i wiatr stali się jednym
Ona tańcując w rytm podmuchów wiatru niczym baletnica
Unosi się w przestworzach
A on Bóg starożytny mewie nadaje rytm
I wspaniałą choreografię jej baletu.

Mirosław Wołoszyk

 

,,Moc życia”

Łono rozwarło się niemym krzykiem bólu,
W drętwocie ciała rodzącej ujawniało się to,
Co nosiła pod sercem swoim – Nowe Życie.
Życie przyszło cicho bez krzyku pragnącego,
Zaczerpnąć powietrza haust.

Nawet nie kwiliło jak to dzieci czynią,
Oznajmiając swoje przyjście na świat.
Leżało cicho obok tej, która wydała je światu.
Świat, który był dla życia obcy i nieznany.

Nie dawało znaku życia,
Po prostu leżało sobie.

Zaniesiono je do nie-powrotu.
Tam gdzie drzwi otwiera się z jednej strony.
Leżało życie, nie życie w nieświadomości swojej.
Nie zdawało sprawy sobie, że stąd powrotu nie ma.

Aż pojawił się Anioł, który przyniósł klucz,
Klucz do wolności. I wziął to życie ze sobą
Wtedy życie zaczęło walczyć o siebie,
O swoje miejsce wśród żywych i obcych mu istot.

Istot, które mówiły będzie żyło, i tak się stało.
Życie wydało z siebie pierwszy i ostatni krzyk,
Krzyk który mówił: Oto jestem! Oto żyję!
Ale był to krzyk mocy i niemocy jestestwa jego.

Zamilkło życie na wiele lat.
A kiedy zaczęło życie mówić – jak inne istoty- nikt
Nie mógł jego zrozumieć.
Mówiło życie językiem innym niż istoty które, Wydały je na świat.
Było im obce i niezrozumiałe

Mirosław Wołoszyk

Archiwalna Strona