Archiwalna Strona O samorządzie, historii i ratownictwie – Mateusz Bobek - Nieruchomości, działki, sprzedaż, imprezy Międzyzdroje

wstecz

strefa mieszkańca

strefa turysty

Przedstawiamy Państwu radnego VII kadencji - Mateusza Bobka.

- Panie Mateuszu, która to Pana kadencja w Radzie Miejskiej?

- To moja trzecia kadencja. Przyznam, że pierwsza i obecna to są dwa różne światy. Składa się na to wiele elementów, ja sam nie jestem już tą samą osobą, przez lata bycia radnym zyskałem większą wiedzę w każdym temacie. Na początku wydawało się, że niektóre sprawy będą łatwiejsze.

A tymczasem okazuje się, że nie ma jednej racji, trzeba przestawić się na słuchanie wielu stron, spojrzeć na dane zagadnienie z wielu perspektyw. Z jednej strony są mieszkańcy, z drugiej – budżet gminy, uwarunkowania narzucone przez województwo czy państwo. Z tego wszystkiego musimy stworzyć kompromis, co nie jest sprawą łatwą w tak małej społeczności lokalnej jaką są Międzyzdroje.

- Z jakich dotychczasowych inwestycji Gminy jest Pan zadowolony?

- Widać, że sporo spraw uległo zmianie dzięki środkom finansowym z Unii Europejskiej. Uważam, że bardzo ważne dla gminy było wybudowanie hali sportowej, korzysta z niej wielu mieszkańców.

Plany jej budowy były już w latach 90-tych, ale dopiero w 2010 r. udało się tę inwestycję zrealizować. Oczywiście, można doszukiwać się minusów, że coś można było zrobić lepiej, ale to jest i będzie służyć następnym pokoleniom. Trzeba zdecydować o ważności inwestycji dla społeczności, czy ważniejsza jest opieka medyczna, rozwój sportowy czy gospodarka komunalna? - wachlarz wyborów jest ogromny. Zawsze jednak weryfikują to finanse. Budżet musi się zgadzać i to jest realizm pracy w Radzie Miejskiej. 

- Wszystkim radnym zadaję pytanie o miejsce urodzenia. Gdzie Pan się urodził?

- Urodziłem się w Nowym Sączu. Mój tata pochodzi z Międzyzdrojów, mama z Nowego Sącza. Zanim osiedliliśmy się tu na stałe, przyjeżdżałem do rodziny na wakacje. Wakacje w Międzyzdrojach to był czas spotkań z kuzynami, kolegami z podwórka, beztroska zabawa. Należę chyba do ostatniego rocznika, które swój wolny czas spędzało na zabawie – podchody, gra w piłkę, a nie przede wszystkim na grach komputerowych. 

- Czasy szkoły to…

- …Początki szkoły były trudne, miałem dysleksję. I tutaj przypominam sobie takie zdarzenie: nauka czytania kosztowała mnie mnóstwo pracy, pamiętam jak mama pilnowała mnie, gdy miałem nauczyć się czytanki i zagroziła, że nie wyjdę z domu, dopóki się jej nie nauczę. Gdy po latach znalazłem elementarz, z którego uczyłem się czytać, na kartkach były moje zaschnięte łzy.

Mama dużo czasu poświęciła na pilnowanie, ale dzięki niej opanowałem ten problem, chwała jej za to. Moim ulubionym przedmiotem była historia, od czwartej klasy, gdy zacząłem się jej uczyć, wiedziałem, że będę historykiem. Początki historii Polski, o Mieszku I traktowałem trochę jak ciekawe opowieści, bajki. Im bardziej poznawałem historię, kolejne epoki, tym więcej chciałem wiedzieć.

A potem już była weryfikacja tego, czego się dowiedziałem, że nie wszystko co jest podane w podręcznikach jest zgodne z prawdą historyczną, nie wszystkie postaci są kryształowe. Najbardziej interesuje mnie historia Polski po 1945 roku, także XX lecie międzywojenne. Poza historią interesowałem się biologią, geografią, grałem w piłkę.

- W czym pomaga wiedza historyczna?

- Uczenie się historii na zasadzie zapamiętywania dat jest według mnie bez sensu, należy nauczyć się myślenia przyczynowo – skutkowego. Historia to nauka o życiu. Wydaje się nam, że żyjemy w raz ukształtowanej rzeczywistości, ale przecież kiedyś były zabory, był 1 września 1939 roku. Przychodzi po prostu dzień, który może zmienić całe życie. Dlatego powinniśmy doceniać to, co mamy, cieszyć się otaczającą rzeczywistością. Ludzie, których w większości już nie ma, a żyli w czasach powojennych, umieli cieszyć się z prostych rzeczy, nam tej radości życia brakuje.

Pewne relacje między ludźmi nie zmieniły się przez wieki, pojawiły się komórki, komputery, ale prawda o ludziach pozostała. Staram się nie szufladkować ludzi, nie zawsze mi to wychodzi, ale się staram. Sam przecież nie jestem tym samym człowiekiem, jakim byłem 10 lat temu. Człowiek z wiekiem nabywa mądrości i doświadczenia. Gdy jestem w sporze z kimś, to staram się wziąć pod uwagę argumenty drugiej osoby, nawet jeśli mnie irytuje, nigdy przecież nie wiemy, co kieruje tym człowiekiem. Myślę, że porównywanie się i posiadanie jednej opinii o człowieku nie jest dobre. Opinię o człowieku można wypracować na podstawie całego życia a nie jednego wydarzenia.

Bardzo lubię historyka Normana Daviesa, który zawsze docenia wpływ Polaków na historię Europy, były takie etapy historii, że Polska była jednym z najważniejszych krajów w Europie, a my mało się cenimy. Sposób prowadzenia polityki historycznej naszego kraju też pozostawia wiele do życzenia. 

- Proszę powiedzieć nam o swojej rodzinie.

- Rodzina to rodzice i narzeczona Dorota. Gdy się poznaliśmy zaimponowała mi życiową mądrością, takim mocnym stąpaniem po ziemi i pięknym uśmiechem. Jest pracownikiem banku. Jesteśmy razem 3 lata. Mamy całe mnóstwo tematów, na które dyskutujemy, spieramy się, ale w sposób konstruktywny. Myślę, że trudno jej być w relacji z osobą, która jest jedynakiem, na szczęście moja narzeczona jest bardzo wyrozumiała.

- Znamy Pana jako wieloletniego ratownika na międzyzdrojskiej plaży. Jak wygląda praca ratownika?

- Ta praca to przede wszystkie typowe ratownictwo - od maja do października, a potem praca biurowa, pisanie projektów na pozyskiwanie środków zewnętrznych na nasze działania, profilaktyka w szkołach, szkolenie ratowników itd.

W pracy ratownika problemy od lat są te same. To plażowicze korzystający w nadmierny sposób z alkoholu, niedostosowanie się ludzi do warunków pogodowych, brawura. Gdy ktoś zaginie, zgłaszane jest to nie od razu, ale po czasie, który może działać na niekorzyść zaginionego. I gdy taka osoba ,,pójdzie” pod wodę znalezienie jej w falującej wodzie i udzielenie pomocy nie zawsze jest możliwe.

To nie jest ,,Słoneczny patrol”, nie ma miejsca dla super bohaterów. Praca w ratownictwie pokazała mi, że człowiek jest czasami całkowicie bezsilny wobec żywiołu jakim jest woda. Zdarzyło się, że ktoś odchodził na moich rękach, to jest traumatyczne przeżycie. Każdy nieszczęśliwy wypadek to jest zbieg wielu okoliczności. W ratownictwie przez ostatnie lata widać duże zmiany, większy profesjonalizm, odpowiedzialność. Czuje się ogromną odpowiedzialność za kolegów, z którymi się pracuje, bo ryzykuje się ich życiem.

Czasami spotykamy się z niezrozumieniem turystów, którym wydaje się, że czerwona flaga jest po to, żeby ratownicy mieli wolne. Ale proszę mi wierzyć, każdy ratownik lubi gdy jest bezwietrzna, piękna pogoda. Korzystając z okazji, że to wydanie informatora trafi też w ręce turystów korzystających z plaży, proszę o rozsądek podczas korzystania z kąpieliska, zapoznanie się z regulaminem przed wejściem na plażę, może to przyziemne, ale ważne i zajmie 2-3 minuty. I o współpracę z ratownikami, lepiej zgłosić coś co wydaje się błahe dwa razy, niż o jeden raz za późno. Życzę wszystkim Państwu w imieniu ratowników pracujących na międzyzdrojskim kąpielisku udanych, bezpiecznych wakacji.

- Serdecznie dziękuję za rozmowę. 

Rozmawiała Joanna Ścigała 

Archiwalna Strona