Archiwalna Strona Waldemar Michałowski - Nieruchomości, działki, sprzedaż, imprezy Międzyzdroje

wstecz

strefa mieszkańca

strefa turysty

W tym roku mija 28. rocznica pobytu św. Jana Pawła II w Szczecinie. Jan Paweł II odwiedził Szczecin 11 czerwca 1987 r., podczas trzeciej pielgrzymki do Polski. W przygotowaniu szczecińskiej części pielgrzymki brał udział obecny proboszcz parafii pw. Matki Bożej Jasnogórskiej w Lubinie ksiądz kanonik Waldemar Michałowski. 

- Księże Proboszczu proszę nam opowiedzieć o tym wydarzeniu.

- Pobyt Jana Pawła II w Szczecinie to były trzy ważne wydarzenia. Pierwsze to spotkanie z wiernymi na Jasnych Błoniach i msza św. przy pomniku Trzech Orłów, gdzie ustawiono ołtarz. Następnie wmurowanie kamienia węgielnego w budujące się seminarium diecezji szczecińsko-kamieńskiej. Trzecim wydarzeniem podczas pielgrzymki w Szczecinie było spotkanie w szczecińskiej katedrze z duchowieństwem. Byłem w tamtym czasie administratorem katedry św. Jakuba w Szczecinie. Przed wizytą Ojca Św. było mnóstwo spotkań i ustaleń, współpracowało przy niej wiele środowisk. Konieczna była współpraca przedstawicieli kościoła z milicją i ówczesną władzą. Zaangażowanie było ogromne, bo wszystkim zależało, aby ta wizyta przebiegła sprawnie i bezpiecznie. A ja odpowiadałem za bezpieczeństwo. Pamiętam, że sprawdzano bardzo dokładnie katedrę, ale już po kontroli zwiędły kwiaty, którymi ozdobiony był kościół. I nie chciano się zgodzić, żeby je zmienić. Nie wyobrażałem sobie jednak, że Papież przyjedzie, a my będziemy gościć go w taki sposób. Uparłem się i świeże kwiaty zostały postawione.
Byłem bardzo przejęty tą wizytą, pamiętam, że gdy Jan Paweł II podszedł do mnie na powitanie, zapytał: "Jak Ci tu, dobrze?" To było dla nas wszystkich ważne podniosłe wydarzenie, dla ludzi, dla kościoła, dla całego regionu.

- W tym roku obchodzi Ksiądz 44. rocznicę święceń kapłańskich. Proszę opowiedzieć nam o tym, jak został księdzem.

- O moim powołaniu zadecydowała po pierwsze – rodzina, po drugie – kontakt z kościołem, służba ołtarza. Miałem bardzo dobrych duchownych, byłem ministrantem i to w trudnym miejscu, jakim jest szpital na Unii Lubelskiej. Chodziłem z kapelanem po salach chorych z Najświętszym Sakramentem. Widziałem chorych ludzi. To były trudne sprawy dla młodego człowieka, widziałem jednak, jak potrzebny jest tam kapelan. Moje życie kapłańskie było także związane z posługą w szpitalu. Gdy pracowałem w parafii na ul. Bogurodzicy, byłem kapelanem Szpitala Dziecięcego na ul. św. Wojciecha. 

- Wspomniał Ksiądz o rodzinie, proszę opowiedzieć o niej więcej. Mama pochodziła spod Warszawy, ojciec był rodowitym Warszawiakiem. Pobrali się w roku 1943 u św. Teresy na Tamce w Warszawie. Począłem się w czasach okupacji i pod sercem mamy przeżyłem Powstanie Warszawskie.

- Mama ukrywa- ła się w piwnicach, miała szczęście trafić na ludzi, którzy jej pomogli. Urodziłem się 15 stycznia 1945 w Zaborowie k. Płońska, skąd pochodziła mama. Gdy leżała w połogu jeden z żołnierzy radzieckich, którzy szli "z frontem" chciał ją zgwałcić. Broniły mamy babcia i dwie jej siostry, a kiedy nie dawały rady jedna z ciotek pobiegła po oficera, który zapobiegł napaści - zastrzelił napastnika.
Rodzice w 1947 roku przenieśli się do Szczecina. W 1948 roku urodziła się moja siostra Wiesława. "Jestem narzędziem w rękach Boga" W tym roku mija 28. rocznica pobytu św. Jana Pawła II w Szczecinie. Jan Paweł II odwiedził Szczecin 11 czerwca 1987 r., podczas trzeciej pielgrzymki do Polski. W przygotowaniu szczecińskiej części pielgrzymki brał udział obecny proboszcz parafii pw. Matki Bożej Jasnogórskiej w Lubinie ksiądz kanonik Waldemar Michałowski.
Rodzice byli bardzo dobrzy, troskliwi, choć jako dzieci mogliśmy się zagubić, bo byliśmy dziećmi z kluczami na szyjach. Każde z nas miało swój zakres obowiązków do wykonania, tego wymagali od nas rodzice. Pamiętam podłogę z desek w kuchni, którą czyściło się szczotką do białości. Ja szorowałem, siostra zbierała wodę. Nie obyło się bez "wojen", kiedyś pokłóciliśmy się tak bardzo, że rodzice zamknęli nas w oddzielnych pokojach, na klucz. My znaleźliśmy klucze, pod nieobecność rodziców bawiliśmy się zgodnie, a gdy wrócili – byliśmy, jak gdyby nigdy nic w swoich pokojach. 

- Okres dzieciństwa to nauka. Jakie wspomnienia ma Ksiądz z tamtego okresu?

- W szkole podstawowej miałem bardzo dobrych nauczycieli, choć zdarzył się nauczyciel, którego nie wspominam dobrze. Za brak stroju na w-f zostałem bardzo boleśnie uderzony wyciorem od kbks. Wybiegłem ze szkoły prosto do domu. Gdy opowiedziałem wszystko ojcu, który odpoczywał po nocnej zmianie, ten nic nie powiedział, wstał, ubrał się, ogolił i wyszedł. O tym co się wydarzyło, dowiedziałem się już jako osoba dorosła. Ojciec poszedł wtedy do szkoły, powiedział nauczycielowi w obecności dyrektorki, że miał prawo zareagować obniżając mi ocenę, ale nie bijąc mnie. Tego nauczyciela widziałem później, był funkcjonariuszem ZOMO. 
Pamiętam, że w 1953 roku przyszedł do szkoły pan i powiedział do nas dzieci, że jeśli rodzice zmuszają nas do chodzenia do kościoła, mamy przyjść i powiedzieć o tym, a oni to załatwią. Wróciłem do domu i powiedziałem mamie, że nie będę chodził do kościoła. Ależ ja wtedy lanie od mamy dostałem! Postawiła w rogu przedpokoju przy drzwiach siekierkę do rąbania drzewa i powiedziała, że jeśli przyjdzie po nią milicja, ona będzie się bronić, a ja zostanę bez niej. Nie opłaciło mi się chojrakowanie, pokazała mi kto w domu rządzi (rodzice).

- Lata 70-te i 80-te to trudny czas dla kościoła, proszę nam o nich opowiedzieć.

- W 1963 roku po egzaminie maturalnym zostałem wezwany na komisariat. Na wezwaniu było, że w sprawie służbowej. "Pan zdradza ideały Polski Ludowej" - tak rozpoczęła się ta rozmowa. Chodziło o to, że wykształcony przez kraj, zdradzałem ideały wybierając naukę w seminarium. Odpowiedziałem, że owszem w Polsce zostałem wykształcony, ale to rodzice dali mi życie, utrzymywali, a ja musiałem się tylko uczyć. To oni zapewnili mi wykształcenie. Miałem do wyboru 5 uczelni wyższych Szczecina bez egzaminów wstępnych, abym tylko nie wybrał seminarium. Gdy nie zgodziłem się na współpracę, rozpostarli nade mną większą "opiekę". Będąc już w seminarium musiałem odbyć służbę wojskową w Brzegu nad Odrą (1965-1967). Była to jednostka klerycka, w której specjalna kadra podejmowała starania odciągnięcia kleryków od seminarium. 

- Kapłaństwo to dla Księdza…

- …Przede wszystkim ogromna odpowiedzialność. Swoje kapłaństwo najbardziej odczuwam w konfesjonale i przy ołtarzu. Podczas aktu pojednania w konfesjonale jestem rzecznikiem Pana Boga. Czasami były takie spowiedzi, że nie wiedziałem po ludzku jak zareagować. Wiem, że dzięki pomocy Ducha Św. znajduje się odpowiedzi. To są dwie formy kapłaństwa, które najbardziej wskazują na to, że nie ja jestem sprawcą, tylko narzędziem Pana Jezusa.
Zajmowałem się ewangelizacją ludzi młodych, z którymi do tej pory utrzymuję przyjazne kontakty. Spora ich grupa przyjechała na moje 70-te urodziny, choć wielu z nich doczekało się poważnych stanowisk. Przed laty spędzaliśmy razem dużo czasu, na modlitwie, pielgrzymkach, wakacyjnych wyjazdach. Poznałem ich rodziny, ich problemy. Dzielimy wspólnie radości i smutki.
Od 1971 roku, gdy ukończyłem Wyższe Seminarium Duchowne w Gościkowie-Paradyżu posługiwałem w 8 parafiach. 20 czerwca minęły 44 lata od święceń kapłańskich, które przyjąłem z rąk biskupa Stroby w Szczecinie w rodzinnej parafii Królowej Korony Polskiej. Wielką radością dla mnie w obecnej parafii są dwa powołania: ks. Tomasz Romantowski, którego uważam za bardzo dobrego księdza oraz Jakub Sielicki, który jest na 4 roku seminarium.

- Jak odpowiedziałby Ksiądz na pytanie – po co ludziom Bóg?

- Spotkałem się z takim stwierdzeniem, że Boga człowiek sobie wymyślił, żeby mu było lżej. Nie zgadzam się z nim. Relacja z Panem Bogiem opiera się na wierności i miłości. Miłowanie Boga jest trudne, bo wymagające od człowieka podporządkowania się Jego woli. W modlitwie "Ojcze nasz" są słowa "bądź wola Twoja" i tego powinniśmy się trzymać. Mamy wypełniać wolę Boga w swoim życiu, w którym nie ma przypadków.

- Serdecznie dziękuję za rozmowę, a z okazji 44. rocznicy święceń składam Księdzu życzenia zdrowia i wielu łask w dalszej posłudze kapłańskiej.

Rozmawiała Joanna Ścigała
Referat Promocji i Współpracy z Zagranicą 

Archiwalna Strona