Archiwalna Strona 70 lat Miejskiej Biblioteki Publicznej - Ewa Kaźmierczak - Nieruchomości, działki, sprzedaż, imprezy Międzyzdroje

wstecz

strefa mieszkańca

strefa turysty

- Proszę opowiedzieć o sobie.

- Urodziłam się 9 marca 1948 r. w Brzegu na Dolnym Śląsku. Ukończyłam filologię polską na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Podczas studiów uczęszczałam na wybrane zajęcia, ponieważ większość czasu spędzałam w czytelni biblioteki uniwersyteckiej. Uwielbiałam klimat tego miejsca, możliwość poznawania tak wielu książek, to było miejsce zupełnie magiczne. Ukończyłam także Studia Podyplomowe z bibliotekoznawstwa w Szczecinie.
Jestem mieszkanką Międzyzdrojów od 1971 roku. Moją pasją są podróże, muzyka – z pogranicza jazzu i rocka, np. SBB. Lubię piosenkę turystyczną, np.: Wolna Grupa Bukowina, SDM i Bez Jacka.

- W jakich latach pełniła Pani funkcję dyrektora biblioteki?

- Byłam osobą pełniącą obowiązki dyrektora biblioteki w latach 1990- 2002. Gdy obejmowałam funkcję kierownika biblioteka była budynkiem 20 letnim i mocno już wysłużonym, i co ważne, anonimowym, ponieważ w ciągu sklepików wyglądała jak jeden z takich handlowych pawiloników. Jednym z pierwszych zadań było oznakowanie biblioteki, co udało się dzięki braciom Jarząbkom, którzy wykonali napis na budynku. Jest on do dziś. Nie byłam nastawiona na dłuższe zarządzanie biblioteką.

- Proszę opowiedzieć o tym, jak wyglądała działalność biblioteki w tamtym czasie?

- Praca bibliotekarza to był czubek góry lodowej. Ważne było zapewnienie, aby to miejsce było bezpieczne i funkcjonalne.
Musiałam na samym początku rozeznać się w sprawach czysto technicznych, w dokumentacji. Pamiętam jak stanęłam przed skrzynką elektryczną, przyznam się, że włos mi się zjeżył na głowie, jak zobaczyłam sieć kabelków i opłakany stan techniczny. Od razu podjęłam kroki, wykorzystując znajomości w zakładzie elektrycznym i znajomych, którzy tym się zajęli. Dzięki Uli Jakuczun udało się zamontować olejowy wkład w piecu, a tym samym wyeliminować zwożenie koksu i dymienie, które z kotłowni przedostawało się do pomieszczeń biblioteki.
Obejmując stanowisko kierownika biblioteki miałam już przedsmak tego, co mnie czeka, gdyż w latach 1981 – 1985 byłam kierownikiem Domu Kultury. Gdy w 1983 roku odłączano Międzyzdroje od Świnoujścia na pierwszy ogień poszły ośrodki kultury, a więc dom kultury i biblioteka. Ze względu na to, że w tamtym czasie byłam kierownikiem, i ja brałam udział w tym całym zamieszaniu. Bo konieczne było odszukanie dokumentów, aktów notarialnych. Te dokumenty były w Świnoujściu, nie zawsze w jednym miejscu. Trzeba było uporządkować dokumentację: plany budynku, umowy ze wszystkimi instytucjami, dzięki którym funkcjonowała biblioteka. Wówczas w ,,Aurorze” i ,,Rybaku” w okresie letnim działały punkty biblioteczne. Początek lat 90. to likwidacja punktów bibliotecznych i filii, ze względu na komercyjne przeznaczenie ich pomieszczeń. Nie było wiadomo co zrobić z księgozbiorem z tych punktów, były takie, które nadawały się do ubytkowania, ale były i takie, z którymi żal było się rozstać. Gdy zwoziliśmy te książki do bibliotecznego korytarza, zauważyłam, że sporo ludzi się nimi interesuje.
W porozumieniu z księgową zorganizowaliśmy pierwszy kiermasz książki, na którym ludzie mogli je nabywać za symboliczną wartość. A gdy zobaczyli, że mogą przynieść książki ze swoich domów, to księgozbiór znacznie się nam powiększył. To były początki kiermaszu, który jest organizowany do dziś. Dobrym duchem biblioteki była p. Maria Kowalska, pracownik gospodarczy, pomagała mi w wielu sprawach. Super pracownik. Gdy nie było domu kultury, a budynek urzędu był w zarodku, biblioteka służyła jako miejsce obrad Rady Miejskiej.
Odbywały się także wystawy, spotkania z pisarzami. Pamiętam p. Krystynę Jezierską i jej wiersze o Międzyzdrojach. Wędrówki po całym świecie z przeźroczami i opowieściami p. Jadwigi Grąbczewskiej. Zależało mi na unowocześnieniu zbiorów naszej biblioteki, sporo osób uzupełniało wykształcenie i pojawiło się zapotrzebowanie na książki specjalistyczne. Nawiązaliśmy kontakt z wydawnictwem ,,Amber”, w którym mogliśmy kupować pakiety książek, co ważne po bardzo przyjaznej obniżce. To było dla nas duże ułatwienie. Początkowo brałam plecak i jeździłam na Targi Poznańskie, na których wyszukiwałam szczególnie naukowe pozycje. Pamiętam, że z tych targów przywiozłam „Tożsamość Bournea” R.Ludluma, wszyscy chcieli to czytać. Łączyło się to z prawem do pierwszego przeglądania wprowadzanych nowości.

- Z jakimi trudnościami spotykała się Pani w codziennej pracy?

- Wyposażenie biblioteki, oświetlenie wołało o ratunek, gdy objęłam funkcję kierownika biblioteka miała prawie 20 lat. Zaczęły wychodzić oszczędności z czasów, gdy biblioteka była budowana. Ogromny problem stanowiły duże szyby w czytelni i wypożyczalni. W okresie letnim nagrzewały się i powodowały, że w środku było gorąco jak w piekarniku, a zimą uciekało przez nie całe ciepło. Idea „szklanych domów” nie służyła książkom. Musiałam więc zamówić żaluzje, które poprawiły trochę sytuację. Do Międzyzdrojów w okresie letnim przyjeżdżali turyści, którzy cenili sobie to, że mogą w czasie wakacji przyjść do czytelni, skorzystać z wypożyczalni, chcieli odpoczywać także intelektualnie. Ich opinie o trudnych warunkach funkcjonowania biblioteki były dobrym argumentem do rozmów z ówczesną władzą o nakładach na unowocześnianie obiektu. W początku lat 90. biblioteka była finansowana z dwóch źródeł: z Funduszu Kultury na wynagrodzenia pracowników i od miasta na zakup książek i funkcjonowanie biblioteki. W 1992 r. zlikwidowano Fundusz Kultury, a cale finansowanie przeszło na gminę i rozpoczęło się zaciskanie pasa. W tamtym czasie zlikwidowano Dom Kultury, a gdy udało się pozyskać środki na jego remont jako zabytku, trzeba było uchwałą powoływać go na nowo. Takie to były czasy.
Pojawiła się idea, aby przenieść bibliotekę do wyremontowanego domu kultury. Jednak nie było to możliwe na piętrze, bo byłoby zbyt obciążające dla budynku. Zaproponowano nam 2 małe pomieszczenia w piwnicy!Nie udało mi się wtedy przemówić do rozsądku pomysłodawcy tej idei. Przeprowadziłam więc wraz z pracownikami biblioteki ankietę wśród mieszkańców, czy zgadzają się na to, aby biblioteka była przeniesiona do domu kultury. Pierwsza ogólnodostępna kserokopiarka w Międzyzdrojach była właśnie u nas. Odegrała ona bardzo pomocną rolę również w druku ankiet. Jak już uzbieraliśmy tych ankiet kilkaset, zaniosłam je do przewodniczącego Rady Miejskiej z pismem. Zostaliśmy na miejscu. Pamiętam, że wydano albumik o Międzyzdrojach w nakładzie 10 tysięcy egzemplarzy.
Proszę sobie wyobrazić, że cały ten nakład został złożony w holu biblioteki. Nie mieliśmy tego gdzie przechowywać, trudno było przejść przez korytarz. Po dłuższych zabiegach znalazły się magazyny, w których album został złożony. Książka została wydana na potrzeby promocyjne miasta, musiałam jak najwięcej rozprowadzić jej odpłatnie.
Sprzedaż albumu wymagała od nas dodatkowej pracy księgowej, bo biblioteka nie prowadziła takiej działalności. Trudnością była dla mnie niemożność dokonania pewnych zmian, zależność od urzędu i ciągła presja z upominaniem się o pieniądze. Jak byłam zbyt aktywna w tym upominaniu – nasyłano na nas kontrole. Nie wiem jak to przetrwałam, nabawiłam się chorób i siwych włosów. Jak się ma kontakt z ludźmi, którym powinno zależeć, aby takie miejsce jak biblioteka było reprezentacyjne, a w niczym nie pomogli, to jest to dodatkowo trudne. Ówcześnie wprowadzane procedury zamówień publicznych, będące nowością dla nabywców i oferentów, też stawiały przede mną bariery trudne do przebrnięcia.

- Co uważa Pani za największe osiągnięcia w swojej pracy w bibliotece?

- Za swoje największe osiągnięcie uważam przeprofilowanie księgozbioru z niemal rozrywkowego na naukowo – poznawczy i podróżniczy. Pojawiały się nowe atrakcyjne media, np.: internet, lecz biblioteka nadal pozostawała miejscem odpowiadającym na zróżnicowane zapotrzebowania czytelników. Biblioteka zainicjowała Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy w Międzyzdrojach. Dzięki zaangażowaniu Beaty Lewandowskiej powstała pierwsza wizytówka biblioteki, zaś hol uzyskał mgławicę Andromedy na dotąd nieatrakcyjnym suficie.

- Jaka jest Pani ukochana książka?

- Od zawsze bardzo dużo czytałam i chyba trudno byłoby mi wybrać tę jedyną książkę. ,,Władca pierścieni” to pozycja, która bardzo zadziałała na moją wyobraźnię. Od lat dziecinnych bliski był mi bohater książki A. Lindgren ,,Rasmus i włóczęga”. I tak jest do dziś.

- Serdecznie dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Joanna Ścigała

Archiwalna Strona