Archiwalna Strona Piłka nożna to mój sposób na życie – Jan Rączewski - Nieruchomości, działki, sprzedaż, imprezy Międzyzdroje

wstecz

strefa mieszkańca

strefa turysty

Rozmowa z Janem Rączewskim, trenerem II klasy piłki nożnej, od 2007 roku Prezesem Klubu Sportowego „Fala” Międzyzdroje, który podczas tegorocznej IV Gali Sportu odebrał dwie nagrody.

- W tegorocznym gminnym plebiscycie sportowym został Pan uznany przez Kapitułę ”Najlepszym Działaczem Sportowym 2015 roku”. Mieszkańcy – w drodze głosowania – wybrali Pana „Najpopularniejszym Trenerem 2015 roku”. Tak więc zyskał Pan zarówno uznanie mieszkańców, jak i ludzi profesjonalnie zajmujących się sportem w naszej Gminie. Jakie to uczucie?

 - Czuję ogromną satysfakcję, tym bardziej, że w tym głosowaniu biorą udział mieszkańcy naszej Gminy oraz osoby na co dzień związane ze sportem i pracą w klubach. Traktuję to jako wielkie wyróżnienie i motywację do dalszej pracy. Widać również, że w naszym środowisku ceni się trenerów, którzy mają swoją wizję. Zaznaczyć tutaj muszę, że nie dałbym rady tak się rozwinąć gdyby nie moi koledzy z klubu: trenerzy i współpracownicy oraz osoby związane ze sportem w naszym środowisku, którym ogromnie dziękuję.

- Klub Sportowy „Fala” to najstarszy klub sportowy w Gminie Międzyzdroje. Obejmując funkcję prezesa w 2007 roku, w ciągu kilku lat rozwinął Pan klub i osiągnął sukces. „Fala” stała się najliczniejszym i najbardziej popularnym klubem sportowym w Międzyzdrojach. Jaka jest recepta na sukces?

- Z „Falą” związany jestem od 2004 r., kiedy po ukończeniu studiów przeniosłem się do Międzyzdrojów. Na początku jako zawodnik i trener juniorów. W 2007 r. obejmując funkcję prezesa, po ciężkim okresie klubu, miałem przed sobą wielkie wyzwanie i, przyznaję, troszkę się bałem. Jednak miałem wizję, nakreśliłem cel i plan działania.

Będąc wychowankiem klubu piłkarskiego (pochodzę z Barlinka, gdzie grałem w tamtejszym Stoczniowcu Barlinek), w którym miałem możliwość obserwacji zarządzania klubem, wykorzystałem zdobytą wiedzę. Dobrałem odpowiednie osoby, które miały podobny do mojego pomysł na klub. Małymi kroczkami dążyliśmy, aby jak największe grono dzieci i młodzieży uczestniczyło w zajęciach.

W trakcie rozwijaliśmy sztab szkoleniowy i jesteśmy dzisiaj na dobrej drodze, aby osiągnąć właśnie ten cel. Myślę, że recept na osiągnięcie sukcesu jest wiele, nasza się sprawdza, a to dopiero połowa drogi.

- Czy piłka nożna od początku była Pana inspiracją?

- Zawsze chciałem grać w piłkę i być z nią związany. Jako mały chłopiec ze skromnej rodziny miałem marzenia: po pierwsze zagrać w pierwszej drużynie trzecioligowego Stoczniowca Barlinek, którą podziwiałem. Pamiętam jak trener wyznaczał w piątkowy trening 12 chłopaków, którzy wyróżniali się, do podawania piłek podczas meczu, a ja zawsze byłem w tej 12-sce.

To były piękne mecze. Jeden utkwił mi w pamięci. Kiedy graliśmy z Chemikiem Bydgoszcz tak lało, a jednak opłacało się podawać te piłki – wygraliśmy 7:1. Aż nadszedł okres, kiedy marzenie się spełniło, grałem w pierwszej drużynie. Kiedy skończyłem technikum musiałem dokonać wyboru: piłka czy studia.

Wybrałem naukę i rozpocząłem przygodę jako sędzia piłkarski, cel: najwyższy poziom – w dwa lata cztery szczeble zaliczone i nadzieja na sędziowanie w ligach centralnych. Jednak „zawiało” mnie tutaj nad morze, gdzie się zakorzeniłem i zająłem trenowaniem naszej młodzieży. Piłka nożna w moim przypadku to sposób na życie.

- W jakim klubie sportowym w lidze polskiej lub zagranicznej chciałby Pan zagrać?

- Wybieram AC Milan z Van Bastenem w składzie. Jednak dla mnie na granie to już troszkę za późno. Kiedyś była szansa, mój ówczesny trener Zenon Burzawa (król strzelców ekstraklasy 1994), bardzo chciał, abym przeszedł do Stilonu Gorzów, II ligowego zespołu. Ja wybrałem jednak studia. Grać już nie będę, chyba że w oldboyach, ale rozwijam się jako trener, aktualnie jestem na kursie UEFA A i wiążę z tym zawodem duże nadzieje.

- Jest Pan osobą bardzo aktywną: prezesem klubu sportowego, trenerem, nauczycielem wychowania fizycznego. Znajduje Pan czas na inne aktywności poza sportowe?

- Jest mi bardzo ciężko połączyć moją wielką pasję do sportu, który uprawiam od 7 roku życia, z życiem prywatnym. W domu jestem gościem, a moja partnerka naprawdę jest bardzo cierpliwa i wyrozumiała, za co jej bardzo dziękuje. Dzięki znajomym razem z Andżeliką znaleźliśmy wspólną pasję, zaczęliśmy podróżować. Lubię sporty zimowe, jednak moja partnerka za nimi nie przepada, więc podróże zawsze są w kierunku krajów bardzo gorących. Bardzo lubimy tak odpoczywać, a zarazem poznawać inne kultury i zwyczaje.

- Jakie miejsca Pan już odwiedził?

- Na początku była Hiszpania i oczywiście Camp Nou, Egipt, Jerozolima, Betlejem, Wyspy Kanaryjskie – Fuerteventura i Lanzarote. Była również Dominikana, Szwajcaria, Mont Blanc a ostatnio Meksyk. W każdym miejscu jest pięknie i chce się tam wracać. To jest to, czego potrzebuję, aby w pełni realizować swoje cele oraz wspólne założenia klubowe.

- Pańskie marzenia?

- Marzenia? Na pewno są: zawodowe i prywatne. Czy się spełnią? - nie wiadomo, ale jak ma się cel to zawsze jest większa szansa, aby je spełnić. Z zawodowych: prowadzenie jako trener zagranicznego klubu piłkarskiego na najwyższym poziomie. Z prywatnych: to oczywiste - mieć szczęśliwą rodzinę.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Anetta Czyżak
Referat Promocji i Współpracy z Zagranicą

Archiwalna Strona