Archiwalna Strona Jan Węglorz - Nieruchomości, działki, sprzedaż, imprezy Międzyzdroje

wstecz

strefa mieszkańca

strefa turysty

Przedstawiamy Państwu sylwetkę kolejnego Radnego VII Kadencji – Jana Węglorza.

- Proszę powiedzieć, która to już Pana kadencja w międzyzdrojskiej Radzie Miejskiej?

- To moja druga kadencja w tutejszej radzie. Jestem wdzięczny moim wyborcom za poparcie. Uczestnictwo w radzie to dla mnie przede wszystkim bezpośredni kontakt z wyborcami i działanie dla nich.

Nie ukrywam, że praca w Społecznej Komisji Mieszkaniowej nie należy do łatwych, musimy podejmować trudne wybory, a w takiej sytuacji zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony. Jestem również w Komisji Rozwoju i Budżetu oraz wiceprzewodniczącym Komisji Rewizyjnej. W latach 80-tych byłem radnym Rady Miejskiej w Świnoujściu.

Uczestniczyłem w 1984 roku w historycznym posiedzeniu Rady Miejskiej w Świnoujściu, gdy Międzyzdroje zostały odłączone od Świnoujścia i odzyskały po raz drugi niepodległość. Pamiętam pana Kędzierskiego, który jako pełnomocnik brał w nim udział. Bardzo się cieszyliśmy, że udało się to przegłosować, miałem swój skromny udział w tym wydarzeniu.   

- Czy jest Pan rodowitym Międzyzdrojaninem?

- Pochodzę ze Śląska Cieszyńskiego, z Zebrzydowic. Mama pochodziła z Żywca i zajmowała się domem, tata był pracownikiem rafinerii w Czechowicach – Dziedzicach, później pracował w fabryce farb i lakierów, pochodził z Zebrzydowic. W domu było skromnie, mieliśmy kawałek ziemi na swoje potrzeby.

Było nas siedmioro rodzeństwa: 5 braci i 2 siostry, z naszej piątki czterej bracia pracowali w kopalni, ja przepracowałem tylko 1,5 roku, ciągnęło mnie w świat, jak najdalej od domu. Tata był żołnierzem w Armii gen. Andersa, walczył pod Monte Cassino, był trzykrotnie ranny. Jego marzeniem było, aby choć jeden syn został żołnierzem. Jako chłopak byłem w harcerstwie, od początku interesowałem się wojskiem, zaprzyjaźniony z ojcem dowódca Strażnicy WOP w Zebrzydowicach, namawiał mnie, abym poszedł do wojska.

- I spełnił Pan to marzenie?

- Ukończyłem Szkołę Podchorążych w Elblągu, w 1981 roku rozpocząłem naukę w Szkole Oficerskiej w Kętrzynie, byłem w trójce najlepszych. Po tej szkole byłem przez 9 miesięcy w sztabie, ale nie chciałem tego zajęcia, bo zawsze preferowałem pracę z ludźmi, a nie za biurkiem.

Zaproponowano W radzie, w kuchni i w ogrodzie Przedstawiamy Państwu sylwetkę kolejnego Radnego VII Kadencji – Jana Węglorza. mi pracę w trzech strażnicach. W 1982 roku wybrałem Międzyzdroje. Strażnica była wówczas zagrożona pod względem braku dyscypliny, służby. Udało mi się wyprowadzić strażnicę na 1. miejsce wśród najlepszych w batalionie w Polsce.

Zaangażowanie w pracę i służbę wojskową zaowocowało wieloma medalami, odznaczeniami, wśród 36, jakie otrzymałem przez te lata, są: złota odznaka Wzorowy Żołnierz WOP, złota odznaka dla wzorowego dowódcy, Krzyż Kawalerski, złoty, srebrny i brązowy Krzyż Zasługi oraz inne medale resortowe.

- Praca w wojsku to praca wymagająca, jak radził Pan sobie z dyscypliną wśród żołnierzy?

- Umiałem rozmawiać z żołnierzami, ważna była dyscyplina, porządek. Utrzymywałem dobre stosunki z proboszczem księdzem Tadeuszem Moskalem, kilkakrotnie zapraszałem księdza do Strażnicy, aby porozmawiał z żołnierzami.

Miałem z tego powodu nieprzyjemności, ale ksiądz proboszcz miał dobry wpływ na tych młodych ludzi. Wymagałem od żołnierzy zaufania, ale i ich nim obdarzałem, traktowałem ich poważnie, wyrobiłem sobie postawę dobrego ojca i to się opłaciło. W latach 80-tych praca w Strażnicy nie należała do łatwych, istotna była współpraca z różnymi środowiskami – z urzędem miasta, ośrodkami wczasowymi, bazą rybacką, ze szkołami, komitetami osiedlowymi. 

- W naszym mieście wszyscy kojarzą Pana z piastowaną przed laty funkcją komendanta Straży Miejskiej.

- Utworzenie Straży Miejskiej zaproponował mi ówczesny burmistrz Jerzy Neukampf. Czas był trudny, bo dopiero tworzono struktury straży w Polsce. Po pół roku funkcjonowania Straży, w Poznaniu odbyło się spotkanie wszystkich komendantów Straży w Polsce.

Zaproponowano mi na nim funkcję koordynatora, któremu podlegałyby Straże Miejskie w całej Polsce, ale odmówiłem. Taka funkcja łączyła się z licznymi wyjazdami, kontrolami w całej Polsce. Komendantem Straży Miejskiej w Międzyzdrojach byłem przez osiem lat. 

- Proszę opowiedzieć nam o swojej rodzinie.

- Żonę poznałem w Świnoujściu, pracowała w zakładzie szlifierni kryształów na Toruńskiej, tam mi mignęła taka ładna dziewczyna i uczucie przetrwało. Jesteśmy razem już 43 lata, doczekaliśmy się 2 córek. Starsza mieszka z mężem za granicą, młodsza skończyła prawo, od 2 lat jest mężatką.

Czekamy z żoną na wnuki. Bardzo dużo czasu spędzamy wspólnie. Lubię gotować: rosół, gulasz, grochówka. Zamiłowanie do gotowania odziedziczyłem po mamie, która była bardzo dobrą kucharką. Drugą ogromną przyjemnością jest ogród - tą pasję dzielę z żoną. Sukcesem w związku jest zrozumienie i kompromis. Jak widzę, że dochodzi do spięcia, to znajduję sobie zajęcie przy samochodzie i przeczekuję, nie kłócimy się z żoną. Najbardziej cenię w niej szczerość.

- Na co zwraca Pan szczególną uwagę jako radny?

- Zadań przed radnymi jest bardzo wiele, ale z racji piastowanej przez lata funkcji, wiele uwagi poświęcam działaniu służb porządkowych - Straży Miejskiej. Moje uwagi podczas sesji nie wynikają ze złośliwości, ale z doświadczenia, jakie nabyłem przez lata pracy i troski o bezpieczeństwo mieszkańców.

- Dziękuję uprzejmie za rozmowę.
Rozmawiała Joanna Ścigała 

Archiwalna Strona