Archiwalna Strona MIĘDZYZDROJSKA WERONA - Nieruchomości, działki, sprzedaż, imprezy Międzyzdroje

wstecz

strefa mieszkańca

strefa turysty

30 sie 2019

Do naszego urzędu wpływa wiele maili…Takie, w których osoby piszące dzielą się pozytywnymi wrażeniami po pobycie w naszym mieście. W innych są uwagi dotyczące tego, co wymaga poprawy, co denerwuje, drażni, przeszkadza. Tym razem wpłynął mail, który przedstawia historię, ale nie miasta, tylko pewnej miłości. U schyłku lata, chcemy za zgodą jego autorki podzielić się nim z Państwem. Mail został zatytułowany ,,Międzyzdrojska Werona”.

Joanna Ścigała
Rzecznik Prasowy UM
w Międzyzdrojach
Fot. prywatne archiwum T. Rychłowskiego

Międzyzdroje, 12 sierpnia 2019 r.

Szanowni Państwo,

Piszę do Was, ponieważ chciałam się podzielić z Wami pewną historią, która miała miejsce kilkadziesiąt lat temu w Waszym mieście. Jest to historia mojej babci, która wydarzyła się właśnie w Międzyzdrojach. Moja Babcia Julianna urodziła się w małej wiosce pod Łodzią. Na początku lat 60-tych XX wieku, jako panna wybrała się na wakacje nad polskie morze, a dokładnie za cel podróży obrała sobie Międzyzdroje. Miała wtedy 25 lat.  Pewnego lipcowego dnia spacerując po drewnianym wtedy molo i podziwiając piękne widoki, zagapiła się i wpadła na młodego mężczyznę. Uprzejmie przeprosiła i cała czerwona na twarzy poszła dalej. Kolejne dni mijały jej spokojnie. Podziwiała zachody słońca i zachwycała się odbudowanymi pensjonatami przy promenadzie. Ostatniego dnia pobytu udała się na molo, aby pożegnać się z morzem. Wtedy  znowu go ujrzała. Stał w tym samym miejscu, w którym kilka dni wcześniej wpadła na niego. Ów mężczyzna, kiedy ujrzał moją babcię podszedł do niej i powiedział, że od tamtego czasu, gdy na niego wpadła przychodził tu codziennie z nadzieją, że jeszcze ją spotka. Mówił, że gdy zobaczył jej duże orzechowe oczy to od razu się zakochał. Ciągle o niej myślał i postanowił, że ją odnajdzie i udało mu się.
Dalsza historia jest bardzo prosta. Jak łatwo się domyślić moja babcia nie wróciła już do Łodzi. Została w Międzyzdrojach, wyszła za tego mężczyznę, na którego wpadła pół roku wcześniej, a który miał na imię Ryszard. Później dziadek opowiadał mojej mamie, że tamtego dnia Anioł wpadł prosto w jego ramiona i on tego Anioła nie mógł już wypuścić. Historię usłyszałam dopiero w tym roku, kiedy dziadkowie obchodzili złote gody pożycia małżeńskiego i całą rodziną przyjechaliśmy do Międzyzdrojów, aby móc świętować z nimi tą wspaniałą uroczystość.

Ps. Babcia mówiła, że Międzyzdroje przez ten czas bardzo się rozwinęły i rozbudowały, co jest na plus. Brakuje jej tylko tych połaci zieleni, które bardzo ją zauroczyły, podczas tych pamiętnych wakacji, oczywiście poza dziadkiem.

Pozdrawiam
Ukochana Wnuczka Dziadków
Sylwia

Archiwalna Strona